Odkryj prawdziwą opowieść o rodzinnej restauracji, gdzie tradycja spotyka się z prawdziwą pasją
Jak opowiadać o Tradycyjnej Chacie, nie wspomniawszy o babci Marii? To bya kobieta, która mogła z niczego stworzyć uczę dla dwudziestu osób. Pamiętamy, jak w małej wiosce pod Krakowem jej dom zawsze pachniał świeżo pieczonym chlebem i duszoną kapustą. Sąsiedzi mówili, że nie ma na świecie lepszych pierogów ni te, które lepiła wieczorami przy stolniku oświetlonym naftową lampą.
Babcia nigdy nie zapisywała przepisów. "Po co?" - mówiła z uśmiechem. "Ręce pamiętają lepiej niż papier". I miała rację. Do dziś, gdy lepimy pierogi, czujemy jakby jej dłonie prowadziły nasze ruchy. Szczyptę tego, garść tamtego, ale przede wszystkim - wielką porcję miłości do tego, co robimy.
Mama Janina, córka babci Marii, już jako nastolatka pomagała w kuchni. Ale nie była to zwyka pomoc - to było prawdziwe wprowadzenie w sztukę polskiego gotowania. Każda niedziela to lekcja pierogów, każda środa to nauka, jak zrobić prawdziwy rosół, który leczy duszę równie skutecznie co ciało.
Pamiętam opowieści o tym, jak mama w wieku szesnastu lat po raz pierwszy sama ugotowała żurek. Babcia skosztowała i powiedziała: "Dobrze, ale żurcowa matka musi jeszcze popracować". To było wtedy, gdy mama zrozumiała, że w kuchni nie ma miejsca na pośpiech - każdy smak potrzebuje czasu, żeby się rozwinąć.
Lata osiemdziesiąte to był czas wielkich zmian. Przeprowadzka do Krakowa oznaczała zostawienie wiejskiego domu, ale nie oznaczała porzucenia tego, co najważniejsze - naszych kulinarnych korzeni. Pierwsza kuchnia na Podgórzu była malutka, ale mama potrafiła w niej nakarmić połowę sąsiedztwa.
To wtedy powstała idea restauracji. Nie od razu, nie nagle. Po prostu coraz więcej osób pytało: "Czy można by zamówi te pierogi na jakieś większe spotkanie?". I tak powoli, niemal niewywrotnie, zrodziła się Tradycyjna Chata. W 2010 roku otworzyliśmy nasze miejsce na Floriańskiej, w samym sercu Krakowa.
Możemy mieć nowoczesną kuchnię, ale nasze podejście do gotowania pozostało niezmienione od czasów babci Marii. Każdego ranka o piątej trzydzieści Marcin, nasz szef kuchni, zaczyna przygotowywać ciasto na pierogi. Dlaczego tak wcześnie? Bo ciasto musi "odpocząć", nabierać elastyczności i właściwej konsystencji.
Nasza żurcowa matka to prawdziwy żywy organizm. Hodujemy ją od piętnastu lat! Każdego dnia ktoś z zespołu sprawdza jej stan, dokarmiając odpowiednią mieszanką mąki i wody. To nie jest przesada - to żywa kultura bakterii, ktra nadaje naszemu żurkowi ten niepowtarzalny, głęboki smak.
Goście często pytają, czy można kupić trochę naszej żurcowej matki. Niestety, to nasze najlepiej strzeżone bogactwo. Ale mogę zdradzić sekret - jej historia sięga czasów babci Marii. Część tej kultury bakterii przekazywana jest w naszej rodzinie od pokoleń!
Poznaj państwa Kowalskich z Myślenic. Od dwunastu lat dostarczają nam najlepszy twaróg w okolicy. Ich krowy pasą się na łąkach, gdzie nie używa się sztucznych nawozów. Pan Kowalski mówi, że po smaku twarogu można poznać, czy krowy były szczęśliwe. I rzeczywiście - ich twarg ma tę słodycz, którą pamiętamy z dzieciństwa.
Każdego października cały zespół Tradycyjnej Chaty wyjeżdża na grzyby do Puszczy Niepołomickiej. To nie tylko sposób na zebranie składnikw na zimę, ale też chwila, która zespala naszą restauracyjną rodzinę. Marcin zna każdą ścieżkę w lesie, a Ania potrafi rozpoznać prawdziwego prawdziwka spod metra śniegu.
Gdy wracamy z pełnymi koszami, zaczyna się prawdziwa magia. Część grzybów marynoujemy, część suszymy, a część zamrażamy w małych porcjach. Dzięki temu przez cay rok możemy dodawać do naszych potraw prawdziwe leśne aromaty.
Marcin przyszedł do nas osiem lat temu jako młody kucharz, peen entuzjazmu i chęci nauki. Dziś to mistrz tradycyjnych smaków, ale nadal zadaje pytania. "Czy ten żurek jest wystarczająco kwaśny?", "Może te pierogi potrzebują jeszcze minutę więcej gotowania?". Ta perfekcyjna wątpliwość sprawia, że każde danie wychodzi z kuchni dopieszczone do ostatniego szczegółu.
Ania lepi pierogi z taką gracją, że to prawdziwe widowisko. Ale nie chodzi tylko o urodę - każdy jej pieróg ma idealnie równą grubość ciasta, idealnie rozożony farsz i te charakterystyczne "fałdki", które sprawiaj, że pierogi nie rozpadają się podczas gotowania. Mówi, że nauczyła się tego od swojej babci z Podhala, która lepiliła pierogi dla całej wsi podczas dożynek.
Ostatnio zorganizowaliśmy konkurs na najszybsze lepienie pierogów. Ania zrobiła dwieście sztuk w godzinę, a każdy wyglądał jak dzieło sztuki. Ale najważniejsze, że wszystkie smakowały jak u babci - a to oznacza, że technika nie przysłoniła tego, co najważniejsze: smaku i tradycji.
Tomek zna historię każdego dania w menu lepiej niż niektóre podręczniki. Gdy opowiada gościom o pochodzeniu bigosu czy tradycjach związanych z żurkiem, robi to z taką pasją, że ludzie siedzą z otwartymi ustami. Często słyszymy: "Ten kelner to prawdziwa encyklopedia!"
Kasia pamięta, że pani Stefania zawsze zamawia pierogi ruskie bez cebuli, a pan Jerzy uwielbia dodatkową porcję kwaśnej kapusty do bigosu. To właśnie takie detale sprawiają, że nasi goście czują się jak w rodzinnym domu.
Moja córka Karolinka, liceum jeszcze kończy, ale już doskonale lepi pierogi i zna receptury na pamięć. Czasem żartuję, że ma złote ręce jak babcia Maria. Może za kilka lat przejmie rodzinną tradycję?
W czasach, gdy wszdzie panuje moda na fusion i molecular gastronomy, my świadomie wybieramy prostotę. Nie dlatego, że nie umiemy inaczej, ale dlatego, że wierzymy w siłę tradycyjnych smaków. Nasz kotlet schabowy to kotlet schabowy - bez żadnych nowoczesnych interpretacji, ale za to bijemy go ręcznie i panierujemy w świeżej bułce tartej.
Czy wiesz, dlaczego nasze pierogi mają tak delikatne ciasto? Bo używamy jajek od kur z wolnego wybiegu, które mają intensywnie żółte żółtka. Te żółtka nadają ciestu nie tylko piękny kolor, ale też elastyczność i smak. To różnica, którą czuć przy pierwszym kęsie.
Nasza mąka pochodzi z młyna w Niepołomicach, gdzie używają tradycyjnych kamiennych żaren. Mąka mielona na kamieniu ma inną strukturę niż przemysłowa - zawiera więcej glutenu naturalnego, dzięki czemu ciasto jest bardziej elastyczne i łatwiej się je rozwałkowuje.
Latem podajemy mizerie z młodych ogórków, które mają słodycz i chrupkość nie do powtórzenia zimą. Jesienią w naszym menu pojawiają si grzyby leśne, które zbieramy sami. Zimą królują kiszonki i przetwory, które przygotowujemy jesienią. Wiosną cieszmy się pierwszymi młodymi ziemniakami, które gotujemy w mundurkach z koperkiem.
To nie jest marketing czy chwyt reklamowy. To po prostu naturalny rytm życia, ktry nasze babcie znały doskonale. Każda pora roku ma swoje smaki, swoje radości kulinarne. My po prostu o tym nie zapomnielimy.
W 2019 roku otrzymaliśmy wyróżnienie "Autentyczny Smak Krakowa" od Urzędu Miasta. Ale szczerze mówiąc, najbardziej cieszy nas wyróżnienie, które dostajemy codziennie - uśmiech zadowolonych gości i słowa: "To najlepsze pierogi, jakie jadłem w życiu!"
Pamiętamy wizytę pana Hansa z Wiednia, który szukał "prawdziwej polskiej kuchni" dla swojej żony Polki. Zamówił pierogi ruskie, bigos i żurek. Po pierwszym kęsie jego żona zaczęa płakać. Okazało się, że nasze potrawy smakowały dokładnie tak, jak gotowała jej babcia w małej wiosce koło Rzeszowa.
Pan Hans wrócił następnego dnia z całą rodziną. Jego dzieci, które wcześniej niechętnie podchodziły do polskiej kuchni, zamówiły drugie porcje pierogw. Od tamtej pory przysyłają nam kartki pocztowe z Wiednia i zawsze piszą: "Grüße aus Wien! Tęsknimy za pierogami babci Marii!"
Planujemy otworzyć mini-muzeum polskiej kuchni na zapleczu restauracji. Chcemy pokaza stare sprzęty kuchenne, receptury odręcznie pisane przez nasze babcie, stare fotografie z wiejskich domów. Ale to nie będzie martwe muzeum - to będzie żywe miejsce, gdzie będziemy uczyć ludzi lepienia pierogów i przygotowywania tradycyjnych potraw.
Marzy nam się też wasny ogródek zielarski za restauracją. Koperek, pietruszka, majeranek, tymianek - wszystkie zioła, które nadają naszym potrawom wyjątkowego smaku. Dzięki temu moglibyśmy mieć pewność, że są wyhodowane bez chemii, z miłością i szacunkiem do natury.
Pani Anna, która mieszka w USA od 30 lat, przyprowadzia do nas swoich amerykańskich wnuków. Chciała, żeby skosztowali "prawdziwej polskiej kuchni". Dzieci były sceptyczne, ale po pierwszych pierogach zaczęły pytać babcię o przepisy.
Pan Marek, krakowski taksówkarz, przynosi tu wszystkich swoich klientów z zagranicy. Mówi, e to najlepsza wizytówka Krakowa. Jego ostatni gość z Japonii zrobił zdjęcie naszego żurku i opublikował w japońskim blogu kulinarnym!
Młoda para, która poznała si u nas przy stoliku nr 7, wróciła po roku z pierścionkiem zaręczynowym. Oświadcziny odbyły się w naszej restauracji, oczywiście przy porcji pierogów ruskich - ich pierwszym wspólnym daniu!
Każda wizyta w Tradycyjnej Chacie to nie tylko posiłek - to spotkanie z tradycją, z historią, z ludźmi, którzy kochają to, co robią. Czy to pierwszy raz, czy setna wizyta, zawsze staramy się, żebyś poczuł się jak u babci w niedzielę na obiedzie.
Nieważne, czy przyjdziesz sam na spokojny obiad, czy z całą rodziną na wielkie świętowanie. Znajdziesz u nas to, czego szukasz - autentyczne smaki, ciepłą atmosferę i ludzi, którzy traktuj gotowanie jak misję.
Zarezerwuj stolikKażde danie w naszym menu ma swoją histori. Poznaj nasze przepisy, które przetrwały próbę czasu i zostały docenione przez tysiące gości z całego świata.
Zobacz menu